poniedziałek, 1 czerwca 2015

chapter 10.

- O czym myślisz ? - powiedziała, żwawo wskakując na łóżko. Zmierzyłem ją od góry do dołu. Była piękna.
- O tym jak debilnie wyglądasz w tych skarpetach.
- Trzeba było nie mieć takich wielkich stóp - poprawiając poduszkę ułożyła się wygodnie przyciągając kołdrę pod nos.
- Wiesz... przynajmniej nie mam na imię wieża. - Zgasiłem małą nocną lampeczkę i odwróciłem się plecami. Mój organizm wypełniało stado jakichś cholernie natrętnych dziwactw. Cieszyłem się, że mam ją przy sobie. Cieszyłem się.
Ona będzie jedyna.
I tylko moja.

***
Angielskie poranki bywają naprawdę piękne. Przeważnie zdarzają się takie, które sprawiają, że nie masz ochoty wychodzić z łóżka, Słyszysz jak krople deszczu pukają głośno o parapet w akompaniamencie dramatycznie przeraźliwego, silnego wiatru. Ten poranek był wyjątkowy. Słońce wdzierało się przez szczeliny drewnianych żaluzji, ocieplając moje ciało i pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Sypialnia Harry'ego. 
Kiedy zorientowałam się, gdzie jestem moje ciało ogarnął lekki wstyd. Jestem w łóżku faceta, którego znałam zaledwie tydzień. W dodatku ten facet jest moim szefem i chociaż wiem, że nie doszło do niczego czego mogłabym się wstydzić, jest mi głupio. 
Schodzę wolno i niepewnie do kuchni w Stylesowych skarpetach skąd słyszę jakąś muzykę.
Widzę go. Gotuje, wyginając się w rytm melodii w tle. Uśmiecham się do siebie i staram się poprawić roztrzepane włosy.
- Naleśniki ? - mówię cicho pojawiając się już w kuchni.
- Oryginalnie, nie ? - odpowiada z szerokim uśmiechem na twarzy, kiedy ja przeglądam różne dodtaki stojące obok wielkiego talerza z naleśnikami.
- Z musztardą ? 
- Nie wiedziałem co lubisz.
- Dlatego na starcie stwierdziłeś, że jestem masochistką i jem naleśniki z musztardą ? - śmieję się.
- Masochistką może nie, ale na pewno jesteś trochę przygłupia. - wtróruje mi swoim śmiechem.
- Menda. - odgryzam się by Harry natychmiast zamilkł i zaczynam jeść. Muszę przyznać, że to nie było niebo w gębie, spełnienie marzeń, masterchef ale było smaczne, No i dowiedziałam się kolejnej rzeczy o moim szefie, był fatalnym kucharzem.
Po śniadaniu Harry notorycznie zabronił mi sprzątać, powiedział, że dziś mam wolne. Przystałam na to, skoro szef tak zarządził. 
W głowie przez cały czas miałam sytuacje z wczoraj, jednak uznałam że będzie lepiej kiedy on sam zacznie ten temat. Z każdym spojrzeniem na Harry'ego widziałam twarz i czułam obleśny oddech tego zwyrodnialca, który ubarwił twarz Harry'ego lekko różowofioletowym, na szczęście, nie wielkim siniakiem nad łukiem brwiowym. Zastanawiały mnie jego ostatnie słowa.
" Jesteś taki sam jak ON, Styles." 
Kto ? Jaki ON ? Właśnie tu był największy problem. Nie chciałam wierzyć w to, że tak popularny człowiek może mieć jakieś grubsze problemy. 
- Gramy w coś ? 
- Co ? - odpowiedziałam wyrywając się z potwornych rozmyślań.
- Jajco. Jak będziesz dłubać te paznokcie to dostaniesz grzybicy i poucinają Ci ręce. - Harry szczerzył się szyderczo. Faktycznie, kiedy o czymś instesywnie myślałam, nieświadomie skubałam sobie paznokcie. 
Zmrużyłam tylko oczy i skrzywiłam górną wargę żeby pokazać mu, że jego odzywki są co najmniej beznajdziejne.
- Pytałem czy gramy w coś. Mam tam jakieś gry na PS. 
- No tak możemy pograć...
Fight Night Champion, tak nazywała się gra, w którą graliśmy. Jakiś tandetny boks, który pozwala zbudować ego po ewentualnej wygranej. Harry poinstruował mnie, które klawisze naciskać. Przyznam, że na początku klikałam wszystkie razem bo i tak nie mogłam połapać, który to podbródkowy a który sierpowy. 
- Oszukujesz ! 
- Jak mogę oszukiwać skoro widzę tę grę pierwszy raz w życiu !
- Effie ! Nie krzycz tylko graj jak człowiek !
- No przecież gram ! 
- Nie grasz tylko naciskasz wszystko na raz! 
- Ale widocznie to skutkuje - posłałam mu uśmiech z nadzieją, że rozładuje rosnące napięcie między nami. Kiedy moje palce zwinnie naciskały różne klawisze na oślep, kątem oka spojrzałam na twarz Harry'ego, na której ewidentnie kreśliły się zmarszczki zdenerwowania. Uznałam, że wkurza się bo przegrywa z amatorem i to płci żeńskiej. Jak na złość, znów udało mi się zwinnie rzucić go na deski.
- Kurwa mać ! - Harry zerwał się gwałtownie z kanapy.
- Harry... 
- Czego kurwa ? No proszę, teraz możesz się nabijać, że nawet w głupią grę nie umiem grać..
- Nie mam zamiaru się z Ciebie nabijać. - Podwinęłam nogi pod brodę, wbijając się mocniej w siedzenie. Jego donośny, zachrypnięty, wściekły głos, przyprawiały mnie o ciarki. Atmosfera w salonie oziębiła się a ja nagle poczułam się jak na Syberii. 
- Jasne kurwa ! Wy wszystkie tak mówicie ... - zaczął machać rękoma poprawiając przy tym włosy, które spadały mu na twarz.
- Ja przecież ..
- Nie kłam ! - Harry gwałtownie rzucił padem o oparcie sofy co sprawiło, że podskoczyłam. Nie wiem czy dlatego, że wystraszyłam się uderzenia, czy Harry'ego, który robił się coraz bardziej wściekły i nieobliczalny.
- H .. Haa.. Harry .. Ja nie kłamie. - spojrzałam na niego błagalnym i jednocześnie wystraszonym wzrokiem. Uśmiechnął się cynicznie i podszedł do mnie.
Pochylił się nad moją twarzą dość nisko, jedną ręką opierając się o zagłówek. Palcem u drugiej wskazał na moje usta. Spojrzał mi głęboko w oczy,
- Nie waż się robić mnie w chuja dziewczyno. - wysyczał a jego oczy pociemniały ze złości. 
Przełknęłam głośno ślinę i wbiłam w niego wzrok tak mocno jak umiałam. Czułam jego ciężki oddech a klatka Harry'ego unosiła się i opuszczała w szybkim tempie.
- Harry - powiedziałam cicho i starałam się znaleźć odrobinę śliny w suchych ustach. Na marne. Przeszywał mnie wzrokiem. Jego nos znajdował się milimetry od mojego. Drżący oddech próbował wydostać się ust, ale zepchnęłam swój strach w dół mojej podświadomości i dotknęłam jego policzka - zaufaj mi. Jestem tu, wszystko jest dobrze. 
Twarz Harry'ego momentalnie zbladła, kiedy uświadomił sobie, że mogę się go bać. Zrobił krok do tyłu. 
- Effie... Effie, ja ... - oparł się tyłkiem i dłońmi na stoliku po czym założył nogę na nogę wlepiając się w panele podłogowe.
- Nic nie mów Harry. Nic się przecież nie stało. - powiedziałam najbardziej pogodnym i spokojnym głosem jakim tylko umiałam. Nie chciałam pokazać za wszelką cenę, że w tym momencie był cholernie przerażający.
- Chcę żebyś już poszła. - Powiedział jakby ciszej, mimo tego wyraźnie usłyszałam. Moje usta otwarły się lekko na te słowa, ale nie dałam poznać po sobie zdziwienia i lekkiego zawodu. Miałam nadzieję, że może spędzimy ten dzień razem, miło i sympatycznie.  - Idź już, Eff. - skinęłam tylko głową i szybko pobiegłam na górę żeby zebrać swoje rzeczy. Gdy wróciłam, Harry był w tym samym miejscu i w takiej samej pozycji.
- Do zobaczenia jutro Harry - chwyciłam za klamkę i już chciałam otworzyć kiedy Harry podniósł głowę i spojrzał w moje oczy. Jego wzrok przeszył całe moje ciało, a w brzuchu pojawił się ucisk.
- W pracy. - podkreślił, wywinął usta bez żadnych uczuć, machnął niedbale ręką  i pilotem, który właśnie chwycił, otwierał wielką wyjściową bramę.